Puchar Polski i Ada operator stadionu

Puchar Polski dawno nie budził we mnie tylu emocji jak w tym roku. Powodów było kilka:

1. Moja pierwsza całostadioniowa impreza w nowej roli

Zamiast “dziennikarz” wyjątkowo na akredytacji pojawił się “operator stadionu”. Mecz oglądałam z kompletnie innej perspektywy i przede wszystkim cały czas na stojąco. ?

PGE Narodowy tuż przed startem spotkania

2. Nie pisałam relacji pomeczowej

I to było dziwne uczucie. Jesteś na stadionie, ale to, jaki jest wynik i dlaczego akurat jest 2:0, a nie 2:1 nie jest najważniejszą rzeczą. Liczą się kibice i to czy są grzeczni albo czy dotarli na stadion wraz z początkowym gwizdkiem.

Nie byli grzeczni…
Ci też nie byli grzeczni

3. Nie interesowała mnie tylko trybuna medialna, ale cały stadion

I tu się pochwalę. Nie zgubiłam się ANI RAZU, co nawet dla mnie było szokiem. Tylko raz miałam problem z pokierowaniem jednego dziennikarza.

Cały, ogromny i piękny <3

4. Po meczu nie pędziłam do strefy wywiadów.

Ani nie miałam tam dostępu jak zazwyczaj, ani nie było po co. ?

5. Dali mi radio (czy jak to się tam profesjonalnie nazywa)

Takie do mówienia i musiałam czuwać. ?? Poczułam się jak jakiś ochroniarz ?

 

Przedmeczowa głupawka 😀

***

Inne zadania, ale poziom zmęczenia po meczu był podobny. I w tym przypadku więcej stresu, no bo to w końcu pierwsza całostadionówka. Czy byłam w pełni zadowolona? Na pewno nie, bo raz mocno opuściła mnie koncentracja, ale od czegoś trzeba zacząć. Najtrudniejszy pierwszy krok. Ja mam go już za sobą. ?