fbpx

Wielkanoc na stadionie. Święta daleko od domu

Pierwszy raz spędzałam większą część świąt poza rodzinnym domem i wiecie co? Dobrze mi to zrobiło! Na początku czułam się trochę dziwnie (zwłaszcza, że wszyscy moi współlokatorzy szybko mnie opuścili i zostałam sama na 70 m kwadratowych), ale później zaczęłam eksplorować Kraków na święta i standardowo na wszystkie moje plany zabrakło mi czasu! Pewne rzeczy udało mi się jednak z powodzeniem zrealizować 🙂

Naprawdę dziwnie jest pierwszy raz spędzać święta samemu. Nie ma mamy krzątającej się w kuchni, tata nie robi losowania, kto ma umyć samochód, a młodzi (chociaż wcale już nie są tacy młodzi) nie jęczą o sprzątanie. Btw sprzątania wyjątkowo mi w te święta nie brakowało 😀 Taki mały plusik bycia na swoim.

Zapewne zastanawiacie się, dlaczego zostałam sama na święta. Odpowiedź jest prosta – praca. Sport w święta nie ma urlopu (wręcz przeciwnie!) i w redakcji zajęć nie brakuje. Najlepszy przykład niech stanowi włoska Serie A, która w Wielką Sobotę postanowiła rozegrać WSZYSTKIE mecze 32. kolejki. Inne ligi zresztą też nie próżnują. Ale, co zrobić – taka praca. I tak bardzo ją lubię 🙂

Mecze, meczami, ale świąt nie da się pominąć. W związku z tym, że pracuję po nocach na większość obrzędów nie mogłam pójść, ale w Wielki Piątek udało się odwiedzić Kościół Mariacki. U drzwi powitali mnie najebani (sorry, ale inne słowo tu nie pasuje) turyści, chyba Irlandczycy. Szybko jednak zorientowali się, że trafili w raczej nieodpowiednie miejsce. Ogólnie skupienie się na czymkolwiek było tam trudne, bo co jakiś czas wpadali do środka zdezorientowani sytuacją turyści i dopytywali się wszystkich dookoła, co się dzieje.

Sam kościół i obrzędy piękne. Całkiem inaczej niż w mojej rodzinnej miejscowości. Zresztą wystarczy wejść do Kościoła Mariackiego, który już samym wyglądem robi wrażenie. Do tego chór, piękny wystrój na święta. Był klimacik. Turyści tylko nie ogarniali tematu ^^ Miasto ogólnie trochę umarło. Pustki na ryneczku. W knajpach miałam wrażenie, że siedzą sami obcokrajowcy. Przy kościołach (a jest ich trochę w rynku) był za to spory ruch. Co chwilę ktoś wchodził, wychodził. A podobno już nikt do nich nie chodzi ^^

Święta na stadionie

Mama: – Pierwszy raz od lat nie pójdziesz do kościoła na święcenie…

No i w sumie racja. Nie poszłam do kościoła, poszłam na stadion 😀

“Święcenie pokarmów przy Kałuży” – przypadkiem trafiłam na taki plakat i od razu wiedziałam, że muszę tam być. Zdecydowanie było warto!

Prezes, kibice, niektórzy byli i obecni piłkarze – wszyscy spotkali się wspólnie o 12.00 w sobotę na murawie, żeby poświęcić pokarmy. Największą frajdę oczywiście miały dzieciaki. Moje serce totalnie skradł stojący obok trzylatek, który nieustannie pytał swoją mamę, kiedy w końcu zacznie się mecz.

“Mamo kiedy zacznie się mecz? Mamo ja chcę, żeby zaczął się mecz! Mamooo”.

Przed wejściem na stadion pierwsze pytanie, jakie zadał brzmiało: “A kto dzisiaj wygra?” <3 Mistrz <3 Inne dzieciaki dopytywały się tylko, czy mogą już coś zjeść z koszyka, a on cały czas o tym meczu 😀 Nie odpuścił nawet podczas święcenia.

Na stadion przyszło naprawdę mnóstwo ludzi. Zresztą nie często trafia się okazja, żeby wejść na samą murawę. Wszyscy z koszykami, z tym, że te były nieco wyjątkowe, bo królowały biało-czerwone barwy, na niektórych były pozawieszane szaliki Cracovii, no i pisanki obowiązkowo w barwach klubu 🙂

Mały ołtarz na samym środku boiska, Pismo Święte, wszyscy zebrani w dużym kole. Z przodu dzieciaki z koszykami i rodzice robiący fotki swoi pociechom. Ogólnie jak w jednej wielkiej rodzinie 🙂 Naprawdę fajny klimat. Nie ogarnęłam tylko jednego ziomeczka, który wytatuowany dosłownie wszędzie (nie, żebym coś miała do tatuaży, ale policzki i głowa, to już chyba lekka przesada), przyszedł na stadion ze swoim psem. Po co mu ten pies na święceniu? Nie mam pojęcia.

Niemniej jednak, nie u siebie, ale ja święcenie zaliczyłam. Mama będzie dumna! 😀

Moje święta w tym roku trochę inne niż zawsze. Lubię zmiany, ale nie będę ściemniać, że w takim czasie nie tęsknie za domem. Dlatego w Wielką Sobotę, prosto po pracy, czyli o 23, wsiadam w samochód i mykam do rodzinki. Będę jeść, jak wariat! Masa sama się nie zrobi 😀 Tata obiecał, że w tym roku znowu zrobi święconkę <mniam>  🙂

Wesołych Świąt! Trzymajcie się ciepło!

A.

 

 

Leave a Reply