Tak, jestem kobietą i tak, interesuję się piłką nożną

Muszę przyznać szczerze, że coraz częściej mnie to irytuje. “Naprawdę interesujesz się piłką nożną?”. Nie no tak sobie powiedziałam. I to sprawdzanie… “To wytłumacz, co to jest spalony!”, “To wymień skład Atletico Madryt!” itp. Drodzy przyjaciele (mówię tu zarówno do kobiet, jak i panów), zdarza się płeć piękna, która ogląda piłkę nożną i ją lubi. NAPRAWDĘ!

I nie jestem to tylko ja. I nie robimy tego, dlatego żeby przypodobać się mężczyznom czy zwrócić na siebie uwagę (chociaż podejrzewam, że takie ewenementy też by się znalazły). Zresztą wielu panów świadomości, że kobieta może się z nim sprzeczać na temat piłki nożnej nie znosi i na wstępie zostaję skreślona z listy potencjalnych żon ? Ja ten sport szczerze uwielbiam, a że byłam na tyle zdeterminowana, żeby móc gdzieś wokół tej piłki pracować, to tylko i wyłącznie moja ciężka praca.

Czy wiem o piłce wszystko i uważam się za super hiper eksperta? ZDECYDOWANIE NIE. Czy zdarzały mi się wpadki i pomyłki, których najlepiej wolałabym nie pamiętać? OCZYWIŚCIE, ŻE TAK! Nikt nie jest nieomylny i Wy panowie też nie jesteście ? A to, że nam kobietom się za to bardziej obrywa, to już chyba taki nasz los. Co wcale nie znaczy, że uważam, iż jest to fair.

Piłka nożna – skrzywienie z dzieciństwa

Na boisku się wychowałam. Miałam je zresztą za płotem. Pierwsze wyszkolenie zbierałam od kuzynostwa, wujostwa, kolegów i braci. W piłkę nigdy dobrze nie grałam, ale pisanie o niej podobno nie wychodzi mi najgorzej.

Moje pierwsze boisko. Teraz wujek tam jakieś borówki zasadził czy coś ? Nie ma już kto grać 🙁 Ale koszone jest dalej ? To takie wydeptane tam z tyłu to chyba jeszcze pozostałości po miejscu, gdzie była najbardziej eksploatowana bramka we wsi ? Wydeptane elegancko ?

 

Jak to w życiu bywały też i kryzysy, w których miałam ochotę rzucić to w cholerę i przestać się tym aż tak poważnie interesować (bo moja obowiązki to nie tylko oglądanie meczów). Teraz dojrzałam już na tyle, że świadomie i bez wyrzutów sumienia robię sobie od piłki nożnej przerwy. Kiedyś tak to nie wyglądało…

Przez ostatnie lata bardzo się w tej kwestii zmieniłam i już tak na siebie nie cisnę z tą wiedzą o piłce. Nie boję się pytać, nawet bardzo zarozumiałych kolegów i będę pytać dopóki nie dowiem się tego, czego chcę. Prawdziwą sztuką jest umieć otwarcie powiedzieć, że czegoś się nie wie. Wielu tego nie potrafi i ja też przez długi czas się tego uczyłam.

Kiedyś na pytanie typu, czy wiem, co to spalony, chciałam za wszelką cenę udowodnić swoją wiedzę. IDIOTKA! Teraz już tego nie robię i nigdy więcej nie zrobię, bo za moimi kolegami z pracy jakoś nikt nie lata i nie pyta ich o spalonego! Więc niech odczepią się i ode mnie. 

Pasji nie da się tak łatwo zabić. I chociaż w życiu wiele się zmienia, ja niezależnie od tego czy będę dalej pracować w piłce czy nie, nadal będę kochać ten sport. ❤ I jeździć na meczyki, włączać Primera Division, Ekstraklasę, Ligę Mistrzów, a jak będzie trzeba to nawet kłócić się z przyszłym mężem o pilota i włączenie kopaczy. ?

Teraz już nikt tam nie gra, a jedyna bramka wylądowała gdzieś w kniejach. Barwy na niej nieprzypadkowe. Sandecja Nowy Sącz – wiadomo ? Pamiętam jak ją chłopaki malowali podjarani, że w końcu mamy niedrewnianą bramkę ?

 

Ja sobie nie pozwoliłam i wy też nigdy nie pozwólcie, żeby jakaś durna grupa ludzi próbowała zabić w Was to, co kochacie robić. Niezależnie czy to piłka nożna, boks czy składanie drewnianych modeli samolotów.

A jeśli nie wierzycie, że kobiety lubią piłkę nożną, znają się na niej i potrafią pokazywać ją dobrze, to zajrzyjcie do pań, które na punkcie piłki są niemniej skrzywione niż ja:

PS Foty z domowych zakątków bardzo aktualne, bo byłam tam niedawno ?

Tu kiedyś stała jedna z bramek. To ta gorsza połowa, bo była bardziej w dół ? Zapewne znacie te boiskowe problemy z dzieciństwa ?
A tu moje szkolne boisko. Też zarośnięte kniejami! Dostałam mega bulwersa, jak to zobaczyłam, ale mama mnie uspokoiła, że jest jakieś nowe gdzieś za szkołą czy coś ?
Bramki były za małe do nogi, pod ręczną robione. I tego boiska już nawet – jak widać – nikt nie kosi ?

Stadion Łużniki i wielkie sprzątanie po mistrzostwach świata

Zastanawialiście się kiedyś, co dzieje się na największych stadionach, kiedy gasną światła reflektorów, a największe imprezy dobiegają końca? Ze względów zawodowych i też nie ma co ukrywać – finansowych, nie mogłam pojechać na mundial w Rosji. Nie widziałam na żywo jak ten kraj żyje mistrzostwami, nie oglądałam żadnego meczu na trybunach. Z każdej sytuacji staram się jednak wyciągać pozytywy i chociaż na mundialu nie byłam, to pewnie niewielu z Was miało okazję widzieć jak się po nim sprząta! ? Stadion Łużniki odwiedziłam właśnie w takim okresie – sprzątania po trwających ponad cztery tygodnie mistrzostwach świata.

Jakie są wtedy Łużniki? Dalej piękne ? Nawet mimo porozbieranych albo będących w częściowej rozbiórce Fan Zonów, przechadzających się robotników i ogólnie małego rozpierdzielu – cały kompleks naprawdę robi wrażenie.

Mapa całego kompleksu ze stadionem Łużniki

Bo teren, gdzie znajdują się Łużniki, to nie tylko stadion. Znajdziecie tam basen, hale, orliki, ścieżki dla biegaczy, rowerów, kolejkę linową. Ktoś, kto to projektował, wykonał kawał dobrej roboty. Jak twierdzą w Rosji, z wyposażonego terenu (na który można wejść bezpłatnie) dziennie korzysta od 5-10 tysięcy osób. Wszystkie znajdujące się tam atrakcje można by zwiedzać cały dzień jak nie więcej! W końcu to 160 hektarów ziemi ? Teren oczywiście uzupełniony jest pięknymi drzewami, kwiatami, fontannami i posągami, których w Moskwie jest pełno na każdym kroku.

Sam obiekt z zewnątrz robi super wrażenie i wyglądem mnie przypominał koloseum. Idealnie ułożone cegiełki, małe okienka, a w środku trybuny mogące pomieścić 80 tysięcy kibiców. W Moskwie jego budowę rozpoczęli Sowieci, którzy po dobrych igrzyskach Rosjan w 1952 roku (71 medali), chcieli podobno poprawić sportową infrastrukturę kraju.

Łużniki zostały wybudowane w zaledwie 450 dni! Początkowo stadion wyglądał tak:
Łużniki w 1980 roku

Niestety ze względu na wielkie sprzątanie po mundialu, tak jak przypuszczałam, nie dało się wejść do środka. Oczywiście nikt nic nie rozumiał po angielsku, ale pan zdołał nam jedynie pokazać w kalendarzu na telefonie, do kiedy nie ma wejścia na obiekt. Termin mija bodajże w tę sobotę (28.08). ? Wstęp na teren wokół stadionu jest jednak darmowy i można sobie podziwiać go chociaż z zewnątrz. Chcieliśmy skorzystać z kolejki linowej, żeby móc zrobić ładne foty obiektu z góry, ale pech chciał, że też była nieczynna. ? Ostatnio mam coś szczęście do tych pozamykanych stadionów. Dobrze, że na PGE Narodowy mogę wejść o każdej porze dnia i nocy ?

A o tym, że warto odwiedzić to miejsce niech świadczą poniższe fotki (na jakiś meczyk chętnie tam wrócę!):

Wielka rozbiórka po mundialu
Fan zone’a w rozsypce
Ada znowu na czerwonym dywanie ?
Piękny ❤
Wejście na teren stadionu
Gdzie nie pójdziesz ładne widoczki
Rozbiórki ciąg dalszy ?

Poniżej troszkę historii, czyli najważniejszy momenty z życia Łużników:

[infogram id=”e4e9c981-ae6f-4499-826d-a2fcb7275d33″ prefix=”0Xr” format=”interactive” title=”Timeline Dark”]

Mundial, bukmacher i finał w niemieckiej strefie kibica

Zazwyczaj nie gram u bukmacherów, ale zdarzyło mi się wygrać w życiu sensowne pieniądze RAZ, dokładnie cztery lata temu. Po pierwszym meczu w grupie na MŚ razem z kuzynem postawiliśmy, że Niemcy wygrają cały mundial. W życiu tak Niemcom nie kibicowałam, a atmosferę jeszcze bardziej podgrzewał fakt, że większość mundialu spędzałam właśnie w Niemczech. ?

Wszyscy wiedzieli, że postawiłam na Niemców, ale nasi sąsiedzi nie byli wielkimi optymistami, jeśli chodzi o wygranie mundialu. Pamiętam zwłaszcza atmosferkę przed słynnym meczem z Brazylią. Niemcy cały czas odpadali w półfinałach, więc byli bardzo ostrożni z obstawianiem.

Upragniony finał jednak nadszedł. Pamiętam, że w jego dniu, co chwilę dostawałam pytania: „to ile to możesz wygrać, jak zwyciężymy?”. Było całkiem sporo, bo do kieszeni wpadło nam z kuzynem 500 zł. Jak szybko je wygraliśmy, tak szybko je wydaliśmy, ale żeby nie było, nie na głupoty! Siadły bilety na boks i walkę Adamka ze Szpilką.

Wróćmy jednak do finału. Być w Niemczech i oglądać finał w TV? Dla mnie nie do pomyślenia. Nikt nie chciał ze mną jechać do strefy kibica, więc pojechałam sama. ? Jestem strasznie narwana, jeśli chodzi o takie rzeczy i jak wiem, że historia może się nie powtórzyć, to nie odpuszczam.

Tym razem też nie pożałowałam. Ach, co tam się działo! Race, śpiewy, totalna euforia po golu Goetze. Piękny czas ❤ Na drugi dzień całe miasto we flagach i ja zbierająca gratulacje za wygraną haha.

W tym roku też wytypowałam (ale już nie u buka), że mundial wygrają Francuzi. Niestety we Francji w ten weekend być nie mogę, ale może historia znowu się powtórzy? ? Jeśli tak, to za cztery lata znowu zainwestuje, ale tym razem już w podróż na mundial. W Katarze jeszcze nie byłam. ?

A jak macie ochotę przeczytać więcej o moim mundialu 2014 w Niemczech, to klikajcie tutaj: www.igol.pl /mundial-oczami-niemieckich-kibicow/

PS Wybaczcie jakość fotek, ale cztery lata temu mój sprzęt nie był najlepszy ?

 

Narodowa Strefa Kibica na PGE Narodowym [ZDJĘCIA]

Narodowa Strefa Kibica na PGE Narodowym przyciągnęła tysiące kibiców i chociaż wynik meczu Polska-Senegal nie był taki, jakiego byśmy wszyscy chcieli, to polscy fani znowu pokazali moc. ???

To pierwsze wydarzenie, w którym uczestniczyłam, które było w całości organizowane przez PGE Narodowy. Fajnie było móc zobaczyć, jak tworzy się coś takiego od podstaw. Co prawda, przez ostatnie dni nie mieliśmy życia ze względu na zainteresowanie Narodową Strefą Kibica, ale efekt był naprawdę wart tego wysiłku. ?

Sam mecz niestety potwierdził obawy, że brak regularnej gry w klubach kluczowych zawodników, odciśnie piętno. Poza tym niestety naszych piłkarzy ewidentnie sparaliżowało. Presja MŚ chyba ich przygniotła, bo tak ostrożnej gry w ich wykonaniu nie spodziewał się chyba nikt. Remis był spokojnie do ugrania, ale jak się w taki sposób traci bramki…

Oby z Kolumbią Nawałka wyciągnął odpowiednie wnioski, bo jak pokazali Japończycy, da się ich pokonać.

Mundial 2006 i mama grożąca zakazem oglądania meczów

Podczas mistrzostw świata w 2006 moja mama po raz pierwszy i na szczęście ostatni raz w życiu zagroziła nam, że już więcej nie włączy nam meczu. Jak się można łatwo domyślić, nie emocjonowały nas tak spotkania Polaków. ? Ja wtedy sercem byłam z Francuzami i Thierrym Henrym, mój brat z Brazylią i uwielbianym Ronaldinho.

Były to pierwszy mundial, który naprawdę dobrze pamiętam. Mogę śmiało powiedzieć, że przeżywałam już w miarę świadomie te mecze. Ogólnie wszystko przebiegało bez większych scen i zaskoczeń (zwłaszcza, jeśli chodzi o pokaz naszej reprezentacji), ale w naszym domu emocje sięgnęły zenitu 1 lipca. Ćwierćfinał Brazylia – Francja. Ja “Trójkolorowa”, brat “Canarinhos”. Pragnę zaznaczyć, że byliśmy wtedy smarkaczami. ? Dzisiaj na pewno nie byłoby już takich scen. ?

Cały mecz to była jedna wielka nerwówka. Pamiętam, że oglądaliśmy go w naprawdę różnych pozycjach przed TV. I wtedy nadeszła 57 minuta:

Ja szał radości (zwłaszcza ze względu na strzelca gola). Mój brat niestety nie. Biedaczek mocno to przeżył. Dzisiaj się z tego śmiejemy, ale wtedy jemu nie było do śmiechu.

Bohaterką i tak jednak została moja mama, która specjalnie za piłką nie przepada i kompletnie nie wiedziała, co się dzieje. ❤

W tej całej dezorientacji (nie wiem, chyba myślała początkowo, że się o coś ostro pokłóciliśmy), zaczęła na nas krzyczeć (a robiła to rzadko), że jak się obydwoje nie uspokoimy to już nigdy nie włączy nam meczu. ??? Nawet teraz się z tego śmieje, jak to piszę. ???

ALE GROŹBA PODZIAŁAŁA! Stwierdziliśmy zgodnie, że trzeba się ogarnąć. Ja trochę przystopowałam ze świętowaniem i na spokojnie wytłumaczyliśmy mamie, co się stało. Domyślam się, że miała niezłego mind fucka, jak ogarnęła całą sytuację. ?

To był fajny czas i mundial! ?? Teraz czekamy na Rosję ? Czasami trochę żałuję, że już nie mogę oglądać tych meczów tak beztrosko jak wtedy. Ale wszystko ma swoje plusy i minusy. ?

A Wy, który mundial pamiętacie jako pierwszy?