20 lat, kilkadziesiąt euro w kieszeni i mój pierwszy mecz na Camp Nou

Zawsze marzyłam, żeby pojechać na Camp Nou i to marzenie tak mocno kiełkowało w mojej głowie, że sama się sobie dziwiłam, jak szybko udało się je zrealizować. Podliczyłam oszczędności po dorywczej pracy w przerwie między studiami i stwierdziłam, że jadę – ku przerażeniu moich kochanych rodziców ?

Miałam 20 lat, nigdy wcześniej nie byłam sama za granicą, więc wiadomo, że moi rodzice byli na nie. Podróż zakładała lot do Londynu, zgarnięcie mojej przyjaciółki (też nie miała jeszcze wtedy super doświadczenia w podróżowaniu) i lot do Barcelony.

Jak przekonałam rodziców? Po prostu powiedziałam, że jadę, zawsze o tym marzyłam i na co w sumie mam czekać? ? Wiem, że na pewno się stresowali (jak sobie o tym teraz myślę, to też bym się stresowała na ich miejscu), ale chęć wykonania tego planu była silniejsza od wszystkiego. Poza tym byłam już pełnoletnia, a im bardziej czegoś komuś zabraniasz, tym bardziej tego się chce. Moi rodzice o tym wiedzieli, dlatego ostatecznie się poddali i upominali się jedynie o częste dawanie znać, jak sytuacja w podróży 🙂

Teraz zapewne tak by to ich nie przerażało, jak wtedy, ale pragnę nadmienić, że o stałym dostępie do internetu za granicą nikt wtedy jeszcze nie słyszał ? Podróżowanie jeszcze nie było wtedy tak popularne jak teraz.

Wiadomo, lekki stresik był, ale że poleciałam z moją najlepszą przyjaciółką, to większość podróży do Barcelony była bardzo wesoła, zwłaszcza, że dzień wcześniej świętowałyśmy mój przylot do Lodnynu (if you know what I mean ?).

Barcelona – miłość od pierwszego wejrzenia

Wielu w miłość od pierwszego wejrzenia nie wierzy i ja też raczej sceptycznie do tego podchodzę, ale w przypakdu tego miasta tak właśnie było.

Przylot po 22, autobus do centrum i dosłownie oniemiałyśmy. Wrzesień, cieplutko, palmy. A że akurat skończył się mecz Barcelony, WSZYSCY chodzili po mieście w koszulkach i szalikach Barcy, świętując wygraną nad Sevillą.

Pamiętam, jak Monia powiedziała: “Ty weź mnie uszczypnij!”. Chciałabym móc nas zobaczyć, jak chodzimy takie zachwycone i jaramy się tymi palmami ?

I tutaj moi rodzice przeżyli kolejne przerażenie… Na drugi dzień zadzwoniłam zachwycona i oznajmiłam, że ja chcę tam zostać! ? Mina mojego taty – BEZCENNA ?

Zwiedzanie i łzy na Camp Nou

Wiadomo – jarałam się jak małe dziecko wchodząc na zwiedzanie Camp Nou. Moja przyjaciółka już mniej, bo nie lubi piłki nożnej, ale dzielnie chodziła ze mną te trzy godziny i robiła fotki <3 Mecz już odpuściła, tym bardziej, że w moim przypadku był to chyba największy wydatek tego wyjazdu poza hotelem ?

Radość <3

O samym zwiedzaniu Camp Nou nie będe pisać, bo aktualny wpis na ten temat znajdziecie w relacji z mojej ostatniej podróży do Barcelony ➡ 6 NAJWAŻNIEJSZYCH WNIOSKÓW PO ZWIEDZANIU CAMP NOU.

Nie jestem typem kobiety, która często płacze, ale podczas pierwszego meczu na Camp Nou byłam blisko. Siedziałam na najwyższej trybunie (tylko na taką było mnie wtedy stać ?) i de facto nigdy później nie oglądałam już meczu z takimi emocjami.

Faza grupowa Ligi Mistrzów. Barcelona – Ajax. Hat-trick Messiego i gol Pique. Na hymnie Ligi Mistrzów łzy odruchowo napłynęły do oczu.

Siedziałam sobie sama na tych trybunach, podjarana na maksa, a wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? To był dopiero początek 🙂 Wyjazdów, meczów i całej tej piłkarskiej zabawy. Nie oddałabym tego za nic w świecie, chociaż nie zawsze było kolorowo.

PS Wybaczcie jakość zdjęć, ale takie wtedy były sprzęty 😀

To dwód na to, że nigdy nie byłam do końca normalna 😀
Magicznie było <3
Tego miasta nie da się nie kochać 🙂

Dla tych, którzy jeszcze nie byli w tym cudownym mieście: MIEJSCA, KTÓRE MUSISZ ZOBACZYĆ W BARCELONIE!

6 najważniejszych wniosków po zwiedzaniu Camp Nou

Chociaż na Camp Nou było mi dane już być kilka razy, jakoś tak nie było okazji, żeby o tym napisać. Bloga wtedy jeszcze nie miałam, a i sprzęt do robienia fotek też był marny. Tym razem jednak nie mam zamiaru odpuścić, bo co jak co, ale piąta wizyta na Camp Nou wymaga już chyba jakiejś wzmianki ?

Nie będę Wam opisywać rzeczy, które spokojnie możecie sobie sprawdzić na Wikipedii, bo samej czegoś takiego raczej nie chciałoby mi się czytać. Po piątej wizycie myślę, że o stadionowych kulisach mogę już trochę powiedzieć, zwłaszcza, że po rozpoczęciu pracy na PGE Narodowym, na odwiedzane stadiony patrzę już z trochę innej strony.

1. Z zewnątrz Camp Nou szału nie robi

Jeśli spodziewacie się pięknego obiektu, który przywita Was nas ulicach Barcelony, to jesteście w błędzie. Z zewnątrz Camp Nou to jeden z brzydszych stadionów, jakie było mi dane oglądać. Szary beton ukryty za drzewami.

Camp Nou z zewnątrz

2. Jeśli chcesz uniknąć kolejek, kup bilet online

I przygotuj się na wydatek rzędu minimum 25 euro (opcja bez przewodnika). Online jest poza tym taniej. Jeśli chcesz, żeby ktoś Cię oprowadził po stadionie, to musisz wydać 40 euro (opcja online). Z moich obserwacji wynika, że co roku jest drożej ? Warto wybrać się na zwiedzanie w godzinach porannych, żeby uniknąć szalonego tłumu turystów. I nie polecam zwiedzania dzień przed meczem, bo wtedy nie ma dostępu do tunelu i szatni gości.

Mixed Zone, czyli strefa pomeczowych wywiadów

3. Na zwiedzanie przeznacz minimum 2 godziny

Najwięcej czasu mnie zawsze zabiera muzeum. Mogłabym tam chodzić godzinami, zwłaszcza, że jest mocno interaktywne. Możesz oglądać słynne bramki w nieskończoność, puchary Ligi Mistrzów, Złote Buty, Złote Piłki Messiego, korki, którymi np. Andres Iniesta strzelił słynnego gola Chelsea itp. Dla pasjonatów – bajka ?

Champions League

4. Widok z trybun robi mega wrażenie

Najlepsze miejsce ❤ Co tu dużo pisać, wystarczy zobaczyć. Mnie za każdym razem zapiera dech w piersiach.

5. Szatni gospodarzy nie zobaczysz

Jeśli masz nadzieję, że zobaczysz miejsce, gdzie siedzą przed meczem Leo Messi i spółka, to nie masz na co liczyć. Szatnia gospodarzy nie jest dostępna dla zwiedzających. Jedyne, czego udało mi się ostatnio dowiedzieć to, że jest dwa razy większa od szatni gości, ma dwie sauny i ogólnie jest sztosem ? Pamiętam, że za pierwszym razem mnie to mega zdziwiło, bo ogólnie na większości stadionów, które odwiedzałam szatnia gospodarzy była perełką wycieczki.

Szatnia gości

6. Camp Nou wymaga remontu

I to bez dwóch zdań. Widać, że powoli się sypie, plus zadaszona jest tylko jedna trybuna. Do nowoczesnej machiny, jaką przypominają chociażby stadiony Bayernu czy Arsenalu, trochę Camp Nou jeszcze brakuje. Nawet w porównaniu z naszym PGE Narodowym, pod wieloma względami wypada marnie. Historycznie jednak przebija wszystko, zwłaszcza jak się podejdzie do zwiedzania jako fan Barcelony ?

Nou Camp Nou – czyli projekt nowego stadionu FC Barcelona

Gracias Don Andres. Będziemy tęsknić

Na meczach Barcelony do tej pory było mi dane być dwa razy w życiu. Jak patrzę na te spotkania z perspektywy czasu, to muszę przyznać, że jestem farciarą. W każdym z nich na boisku wyróżniał się prawie łysy, niski pan z ósemką na plecach – Andres Iniesta. Wtedy to wydawało się być normą, nikt nie myślał, że kiedykolwiek się skończy…

Niewiele mówiący, ale na boisku jak już dostał piłkę, to wprawiał największych kozaków w osłupienie. Nie mogłam sobie darować i nie obejrzeć pożegnania Andresa Iniesty na Camp Nou. Skromność tego człowieka po tylu sukcesach jest rozbrajająca. Onieśmielony, swoim dziecięcym głosikiem i ze łzami w oczach dziękował kibicom, pośród których niejednemu łza zakręciła się w oku.

Poza pożegnaniem Thierry’ego Henry’ego, odejście z futbolu żadnego piłkarza mnie tak nie ruszyło. Zresztą pytana o najlepszego dla mnie zawodnika, który jeszcze występuje na boiskach, zawsze odpowiadałam: Andres Iniesta. Teraz nie wiem, co odpowiem…

Dla takich piłkarzy chce się oglądać ten sport. Zawsze bardziej doceniałam tych, którzy poza boiskiem też umieli pokazać klasę, a ich życie sportowe jak i niesportowe mówiło samo za siebie. Ludzie, których bardzo szanujemy i uważamy za wzór zazwyczaj nie szukają specjalnej atencji. Nie muszą się z niczym obnosić. Ich życie mówi samo za siebie.

I tak samo było/jest z Andresem Iniestą.

Za te wszystkie lata, genialne podania, bramkę z Chelsea, gola w finale MŚ i prawdziwy wzór piłkarza dla osób kochających tę dyscyplinę i widzących w niej szansę na rozwój nie tylko sportowy, ale także życiowy – DZIĘKUJĘ.

To był zaszczyt. Będę tęsknić. ?

Gracias Don Andres. ❤

PS Poniższa fotka mówi wszystko.

Kilka fotek z mojego pierwszego wyjazdu do Barcelony i meczu Barcy z Ajaxem w fazie grupowej Ligi Mistrzów: